W grudniu przyszedł do mnie niespodziewanie "Mikołaj" i przyniósł mi taką oto paczuszkę. W pierwszym momencie pomyślałam, że to jakaś pomyłka, ale w środku był list i to list do mnie. Okazało się, że otrzymałam do testów krem firmy Adonia Organics Athena 7 Minute Lift. Firma ta była mi zupełnie nieznana, ale treść listu bardzo mnie zaciekawiła, więc postanowiłam przetestować ten specyfik
Athena 7 Minute Lift jest kremem, który zawiera w sobie aż 12 składników roślinnych. Do tego są to składniki pochodzenia organicznego. Krem nie zawiera parabenów, ani sztucznych dodatków zapachowych czy barwników. Ma na celu spłycenie zmarszczek, wygładzenie skóry i ukrycie przebarwień czy widocznych porów. Ponadto krem ma być hipoalergiczny.
Skład tego kremu jest rzeczywiście imponujący. W zasadzie występują w nim same składniki roślinne pochodzenia organicznego: wyciąg z liści kamelii olejodajnej, wyciąg z kwiatu rumianku, wyciąg z szarotki alpejskiej, organiczny olej awokado, organiczny olej z kwiatu rumianku rzymskiego, organiczny olej z oliwek europejskich, organiczny olejek z lawendy wąskolistnej, olej z jaśminu lekarskiego, organiczny olejek ze skórki pomarańczy, organiczny olejek ze skórki cytryny, organiczny olejek ze skórki grejpfruta, organiczny olejek różany, organiczny olejek z migdałowca pospolitego, organiczny olejek z mięty pieprzowej, organiczny olejek z sezamu indyjskiego i organiczny olejek kocanki.
Poza ciekawym składem mamy tu też bardzo ciekawe pudełeczko. Krem schowany jest w estetycznym, fioletowym pudełku, które kryje w sobie niewielki słoiczek z kremem, szpatułkę oraz pędzel. Oprócz tego otrzymujemy także instrukcję obsługi kremu.
Przyznam, że w pierwszym momencie mnie to zaskoczyło. No bo co to za filozofia nałożyć krem do twarzy. Ale gdy się wczytałam to okazało się, że to nie takie proste. Krem nakładamy na twarz za pomocą pędzla i odczekujemy 7 minut podczas których to musimy powstrzymać mimikę twarzy. Krem można nakładać bezpośrednio na skórę twarzy, na krem lub nawet na makijaż.
Konsystencja kremu jest bardzo zbita. W zasadzie trochę przypomina wosk. Dużym plusem jest szpatułka, bo dzięki niej nie musimy maczać paluchów w kremie, więc jest bardziej higienicznie. Do tego krem rozprowadza się po twarzy za pomocą pędzla. Pomimo zbitej konsystencji krem się bardzo łatwo nakłada. Wchłania się dosyć szybko. Jedynie jeśli nałożymy go zbyt dużo to zostawia biały nalot, ale wystarczy go zetrzeć i jest ok. Ze względu na swoją konsystencję krem jest bardzo wydajny.
Sam pędzel przypomina mi ten do nakładania podkładu. Jest solidnie wykonany i wygodny. Nic się z nim nie dzieje. Włosie się nie odkształca ani nie wypada. Bardzo usprawnia nakładanie kremu i dużo trudniej jest zrobić sobie nim białe plamy od nadmiaru kremu. Przyznam, że to pierwszy krem, który nakładałam za pomocą takiego pędzla.
Testowanie trochę mi zajęło. Z jednej strony bałam się zacząć, bo tego typu specyfiki ujędrniające i przeciwzmarszczkowe bardzo często mają intensywne i niestety podrażniające działanie. Już widziałam swoją twarz całą czerwoną i opuchniętą. Z drugiej strony chciałam przetestować wszystkie możliwe opcje, aby dokładnie poznać jego działanie. W końcu zabrałam się to testów. Wybrałam taki dzień, kiedy moja twarz nie będzie wystawiona na widok publiczny.
Moje pierwsze zaskoczenie było takie, że krem ani trochę nie podrażnił mojej skóry. Do tego nie dostałam też uczulenia. Testowałam go przez około dwa miesiące i nie zaobserwowałam zapychania, aczkolwiek nie nakładałam go na całą twarz.
Zaraz po nałożeniu jest bardzo silne uczucie ściągania. I tu jest najtrudniejsza część, bo trzeba wytrzymać te 7 minut bez miętolenia twarzą. Jak się ma "pomocnego" męża, jak mój, to warto posiedzieć w toalecie albo w łazience. Po tym czasie skóra jest sporo gładsza, a pory są dużo mniej widoczne. Wygląda trochę jak wyprasowana żelazkiem. Ot, takie mam skojarzenia. Muszę przyznać, że efekt jest na prawdę niesamowity. Utrzymuje się w zasadzie do wieczora. Ale wszystko zależy od tego jak go użyjemy. Najlepszy efekt uzyskamy stosując krem bezpośrednio na skórę. Chociaż nałożony na krem nawilżający też sobie nieźle radzi. Z tego co zauważyłam to nie lubi za bardzo kremów tłustych. To samo się tyczy podkładów. Efekt utrzymuje się też krócej przy nakładaniu na makijaż. Nie zauważyłam, aby jakoś znacząco zmieniał koloryt skóry. Ale zmarszczki mimiczne znikają. Zapewne głębszych nie usunie całkowicie, ale efekt wygładzenia będzie na prawdę widoczny.
Generalnie jest to
bardzo ciekawy produkt. Nie mam jeszcze potrzeby, aby likwidować jakieś poważne zmarszczki, ale jednak zawsze coś się znajdzie. Poza tym jest to fajny pomysł na prezent dla mamy czy babci. Jednym z poważnych minusów tego preparatu jest jego cena, bo za słoiczek o pojemności prawie 15 ml zapłacimy 540 zł plus koszty wysyłki. Możecie go kupić na stronie internetowej producenta
KLIK. Dla mnie to pieniążki, których w życiu bym nie wydała na krem. Ale może kiedyś będzie mnie na to stać. W każdym razie za taki efekt chyba warto. Zwłaszcza patrząc na ceny zabiegów w gabinetach kosmetycznych.
POJEMNOŚĆ: 14,78 ml
WYPRODUKOWANO: w USA
CENA: 540 zł
Słyszałyście o tym produkcie? Znacie tę firmę? A może używałyście podobnego produktu, ale innej marki? Jestem ciekawa waszych wrażeń.