niedziela, 29 stycznia 2012

Chce mi się wiosny

Już mam dosyć szaro-burego świata. Najpierw kilka miesięcy jesieni, a teraz nagle zima. Już zaczynałam czuć wiosnę. A tu śnieg i mróz. Chcę wiosny. Jako że pogoda nie zamierza chyba zbyt szybko spełnić mej zachcianki, postanowiłam sprowadzić odrobinę wiosny do domu.
A oto i ona:

Tulipanek na razie jeszcze malutki, ale bardzo prężnie rośnie. Po dwóch dniach się przebił z zielonego listka. Jak już całkiem wyrośnie to dołożę zdjęcie. Taka mała zapowiedź wiosny dla Was :) Jeszcze tylko trochę i nacieszymy się słonkiem!

Udanego tygodnia!

piątek, 27 stycznia 2012

Fascynacja orientem

Naukowo mi ostatnio jakoś nie idzie. FNP odrzuciło mój wniosek grantowy (spokojnie, wejdę oknem!), choć recenzje nawet dobre (napisali, że wniosek dobrze napisany). Także póki co Nobla nie będzie.
Ale za to dokonałam innego odkrycia. Chyba nawet największego w ostatnim czasie. Sensique Oriental Dream. Przyznam, że kupiłam najpierw jeden lakier, zwyczajnie dlatego, że był w promocji. Pomalowałam nim paznokcie... i następnego dnia dokupiłam trzy inne odcienie.


Zakupiłam nr 262 (Indian Rose), 261 (Rose Wood), 264 (Jewel of the Orient) i 256 (Sky over Silk Road). Obecnie na pazurkach mam ten ostatni. Nie próbowałam jeszcze tylko najjaśniejszego. Czeka w kolejce. 
Jest to moja pierwsza przygoda z lakierami Sensique i muszę przyznać, że bardzo udana.

Lakier znajduje się w szklanej buteleczce (8 ml), pędzelek standardowy. Lakier jest dosyć gęsty. Bardzo dobre krycie (dotyczy głównie koloru 261), nawet jedna warstwa wystarczy. Kolory są śliczne, bardzo karnawałowe. Trzymają się pazurków też całkiem dobrze. Zapłaciłam za jeden 3,99 zł. 

Nr 265 Sky over Silk Road
Niestety nie udało mi się zrobić ładnego zdjęcia tego lakieru na paznokciu, ponieważ kolory te bardzo mocno się mienią i ciężko złapać ich prawdziwą barwę aparatem. Np kolor 264 jest fioletowy, a pod innym kątem stalowo-niebieski.Prezentowany na zdjęciu ma odcień morski (nijak nie widać tego na zdjęciu).

Ah, nie mogę się na nie napatrzeć :) I przypomina mi to moją przygodę z tańcem brzucha i jak bardzo za tym tęsknię, ale niestety nie mam już na to czasu. Na mojej uczelni istnieje zespół tańca brzucha, który prowadzi moja koleżanka.

 

Świetna sprawa, na prawdę polecam! Nie tylko jako taniec, ale także jako formę sportu, bo w sumie bardzo to podobne do fitnesu. Ponadto poprawia samopoczucie i samoocenę. Czułam się bardzo kobieco i zmysłowo tańcząc te układy. Chyba muszę odszukać w czeluściach szafy moją chustę z monetkami :)

A co Wy robicie w wolnym czasie?

środa, 25 stycznia 2012

Lista zakupowa

Nie mam ostatnio czasu, aby zajrzeć do Rossmana czy Natury (bo za późno opuszczam laboratorium), więc postanowiłam zapisać co mi ostatnio wpadło w oko. Co bym sama nie zapomniała, a może któraś z Was mi podpowie co lepsze :)

Lista zakupowo-życzeniowa:
1. Olejek Alterra (jeszcze nie wiem który)
2. Paletka Sleek Au naturel (planuję wrobić w to współmałżonka :P)
3. Szampon Joanna z apteczki babuni, z drożdżami piwnymi i chmielem
4. Rozświetlacz (najchętniej z jakiejś limitki Essence)
5. Pędzle do nakładania cieni (Ecotools albo Inglot)
6. Żel pod oczy Flos-lek
7. Kolorowe i nie tylko wspaniałości z Austriackich półek :) Tu liczę na to, że w Alpach poza śniegiem i doznaniami naukowymi odnajdę także coś dla moich bardziej kobiecych pasji.
8. Krem Dermedic Hydrain2 (z dużym znakiem zapytania)

źródło: banzaj.pl

I co o tym myślicie?

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Denko po raz pierwszy

Troszkę się tego nazbierało, więc czas na pierwszą akcję denko. Przyznam, że bardzo mi się ten pomysł spodobał. Mobilizuje do kończenia produktów, a nie zostawiania na dnie i otwierania nowych ;)



1. AA Therapy płyn micelarny do demakijażu oczu i twarzy - producent delkaruje nawilżanie (kwas hialuronowy), łagodzenie (D-pantenol) i oczyszczanie (micele). Hm. Najgorszy to on nie był. Miałam z A inny płyn micelarny (nawilżający) i lepiej sobie radził z makijażem, ale ten też beznadziejny nie był. Raczej nie kupię ponownie, bo mnie nie zachwycił. Nie robił nic ani na plus ani na minus. Zapach jabłkowy? Ciężko stwierdzić. Cena za 250 ml ok. 15 zł. Można dostać lepsze za mniej.

2. Rival de Loop Clean&Care pianka myjąca z wyciągiem z ginkgo i ogórka - muszę przyznać, że ją lubiłam. Nie ściągała twarzy, miała bardzo miły zapach, który nie utrzymywał się zbyt długo na twarzy. Łatwa w użyciu. Bez rewelacji, ale za tą cenę nie jest źle. Nie pamiętam niestety ile za nią dałam, ale na pewno mało.

3. Isana zmywacz do paznokci bez acetonowy - czyli standardowo octan etylu. Szału nima :| Zmywa nieźle, ale pozostawia biały nalot i ekstremalnie wysusza skórę wokół paznokcia. Zdecydowanie nie kupię ponownie. Relatywnie tani.

4. Żel pod prysznic C-THRU emerald - jeżeli ktoś lubi te zapachy to polecam. Fajny żel zapachowy, choć niestety zapach nie zostaje z nami na dłużej (albo ja jestem na niego wybitnie odporna). Nie wysusza i chyba nawet lekko nawilża (a moja skóra jest ekstremalnie problematyczna, także duży plus). Dosyć gęsta konsystencja, także całkiem wydajny. Cena to chyba ok. 8 zł za 250 ml. Mam też wersję Pearl Garden.

5. Acerin krem do stóp Fresh - z mentolem i mocznikiem. Ten kremik nie jeden raz uratował moje stopy. Kocham go całym sercem...i stopami. Lekka konsystencja pozwala na szybkie i bezproblemowe wmasowanie. Pachnie przyjemnie, świeżo. Idealny na lato do zmęczonych i obtartych stóp. Jak sobie porządnie obetrę stopy to właśnie nim je smaruje - następnego dnia zamiast bąbli mam tylko lekkie zaczerwienienia, a i te znikają po kolejnej dawce kremu. Gorąco polecam! (W sprzedaży dostępne są także inne wersje np. na pękające pięty, przeciw poceniu się czy odżywczy)

6. Anida Medi Soft Emulsja do rąk z woskiem pszczelim -  dostałam bezpłatną próbkę, w całkiem wygodnym opakowaniu. Kremik taki całkiem przyjemny, ale jak dla mnie zbyt słaby. Plus za przyjemny, kremowy zapach. Niestety moje ręce są odporne na większość normalnych kremów (zimą pęka mi skóra i nic na to nie pomaga), więc nie mogę powiedzieć czy jest on dobry czy nie. 

7. Anida Krem do rąk i paznokci kwiat lnu - kolejna próbka, kremik bardzo ładnie pachniał, dobrze się wchłaniał, ale znowu ciężko mi go ocenić. 

8. Anida Krem do rąk i paznokci wosk pszczeli - przeznaczony do bardzo suchej skóry (czyli mojej), i tu przyznam, że zdecydowanie się wybija. Może nie jest idealny, ale jak ktoś ma suchą skórę to na pewno się sprawdzi. Dostępny w aptekach.

9. Bioderma SensibioEye krem pod oczy - dostałam w zestawie z płynem micelarnym pod choinkę (rok temu). Zdecydowanie wydajny. I chyba nic więcej o nim nie powiem. Krem jak krem. O ile płyn micelarny był genialny, tak kremek w zasadzie nie zachwycił. 

10. Szampon Eva Natura pokrzywowy - sama natura, nic dodać, nic ująć. Pachnie ziołowo. Konsystencja bardzo rzadka, więc trzeba o tym pamiętam, bo inaczej płynie nam przez palce. Nie zawiera silikonów, więc może plątać włosy. Włosy są po nim czyste i pachnące. Tani i w sumie wydajny (pomimo konsystencji).

11. Joanna Kuracja wzmacniająca w ampułkach - zawiera ekstrakt ze skrzypu i rozmarynu. W sumie włosy mniej wypadają, ale jakichś większych efektów nie zauważyłam. 

12. L'oreal men expert żel do golenia - tak, wiem że to dla Panów, ale wiecznie ją podkradam mężowi, więc dorzuciłam do mojego denka. Uwielbiam ją i tyle. Zapach bardzo łagodny i szybko znika, więc nie ma strachu, że się pachnie jak mężczyzna ;) 

13. Perfecta peeling gruboziarnisty - ma przyjemny zapach i całkiem dobrze złuszcza. Skóra czuje się po nim czysta. Jeśli nie wpadnie mi w oko inny (czytaj któraś z Was mi nie poleci) to myślę, że kupię kolejny.

Znacie? Lubicie? :)

sobota, 21 stycznia 2012

Gotye inaczej

Ostatnio panuje Gotye-szaleństwo. Całkowicie zafascynowała mnie ta wersja:


Mimika gościa z brodą mnie powala ;)

Na Dzień Babci :)

Strój i makijaż na Dzień Babci ;)


Czyli Ania w wersji "Pink-ItWasLoveAtFirstSight".  Grzecznie i romantycznie.
Bluzka kupiona rok temu w H&M-ie. Spódnica z C&A (kupiona w tym tygodniu, polecam, bardzo wygodna i praktyczna).


Makijaż oka jest bardzo delikatny, rozświetlający. Zależało mi jedynie na podkreśleniu oka i rozjaśnieniu spojrzenia. Taki naturalny, świetlisty look. 
Do jego stworzenia użyłam:
1. Bazy do cieni Essence I Love Stage
2. Eyelinera w żelu Essence 01 Midnight in Paris (czarny)
3. Cienia do powiek Catrice 100 Welcome to Miami Peach (jako bazowy)
4. Cienia do powiek Catrice110 Gilbert's Grapefruit
5. Kredki Inglot Soft Precision Eyeliner 44 (beżowy)
6. Cień do powiek w kredce Hean Energy Beaty 6 
7. Tusz do rzęs MaxFactor 2000Calorie


Dodam jeszcze, że aby zatuszować moje naturalne (okropnie ciemne) cienie pod oczami użyłam korektora DiorSkin Nude 002 Beige. Ponadto makijaż prezentowany jest po kilku godzinach, zmaganiach z wiatrem, śniegiem i moimi łapkami. Ale trzyma się całkiem nieźle i wygląda jak po nałożeniu :)

Babcia oczywiście przygotowała same pyszności. Niestety prezent dla niej ciągle idzie :( Poczta nieco nawaliła... Ale i tak był to bardzo miły, rodzinny dzień. Wszystkiego najlepszego wszystkim babciom i dziadkom!


Roztańczona :)


Czas się wybrać na tańce :)

środa, 18 stycznia 2012

Pocieszki :)

Wracając z pracy zamierzałam wpaść do Rossmanna po parę rzeczy, ale po drodze skusił mnie C&A i wywieszki rabatowe. Wynalazłam sobie takie oto pocieszki :)



Trochę romantyzmu (za całe 5 zł) nikomu jeszcze nie zaszkodziło, prawda? ;)

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Czekoladowe SPA :)

Dzisiaj kilka słów o moim polepszaczu nastroju. Poznałam go podczas bardzo przyjemnego "Dnia Panieńskiego", który zorganizowała mi moja świadkowa. Był to taki dzień, który spędziłyśmy razem na robieniu przyjemności. Zaprowadziła mnie do SPA, gdzie zafundowała mi peeling całego ciała i kapsułę SPA (polecam!!!). I podczas tego peelingu poznałam ten właśnie produkt, a mianowicie peeling czekoladowo-kokosowy firmy DAX Cosmetics.



POJEMNOŚĆ: 225 ml
WYPRODUKOWANO: w Polsce
DOSTĘPNOŚĆ: duża - drogerie małe i duże, mój zakupiony w promocji SuperPharm
CENA: ok. 15 zł (w promocji ok. 11 zł)

OPIS PRODUCENTA: Dynamicznie oczyszczający peeling cukrowy do ciała o właściwościach złuszczających i wygładzających. Zawiera naturalne kryształki cukru, które usuwając martwe komórki naskórka, idealnie wygładzają powierzchnię skóry i niwelują wszelkie niedoskonałości. Ponadto, olejek kokosowy intensywnie zmiękcza i ułatwia zatrzymywanie wilgoci w skórze, a zawarte w peelingu masło kakaowe działa ujędrniająco i regenerująco.

Kiedy otworzymy pudełko najpierw zobaczymy srebrną folię zabezpieczającą. Duży plus. Mamy pewność, że nikt przed nami nie otwierał produktu (czego nie wiemy przy produktach np. w tubkach). Po zdarciu osłonki uderza nas przepiękny zapach czekolady i kokosu. Przyznam, że nadal działa na mnie tak, że mam ochotę pobiec po kawałek dobrej czekolady byleby tylko nie spałaszować zawartości pudełka ;)


Konsystencja peelingu jest bardzo gęsta. Dzięki temu możemy dokładnie nabrać odpowiadającą nam ilość produktu. Niestety czasem sprawia to problem, bo peeling spada nam ze skóry :/ Ale jak się nauczymy go nakładać to nie jest to większym problemem. Podoba mi się to, że widać ile produktu nam pozostało. Za plus uważam także to, że nie ma oszukanej objętości. Cały pojemniczek jest wypełniony peelingiem.


Po nałożeniu na ciało widać, ze poza cukrowymi grudkami są także małe, brązowe kryształki. Peeling w kontakcie z wodą robi się białawy i dosyć ładnie rozprowadza się po skórze. Można go także używać na sucho (tak zrobiła Pani w SPA).


Zawarte w peelingu mleczko kokosowe powoduje, że na naszej skórze zostaje przyjemna warstewka, która nie tylko pozostawia ten cudowny zapach na dłużej, ale też nadaje skórze miękkość i utrzymuje ją w nawilżeniu. Co do działania antycellulitowego to niestety nie mogę się wypowiedzieć. Ja go kocham za zapach i cudowne uczucie gładkiej i mięciutkiej skóry po jego wykonaniu. Sam zabieg także bardzo pozytywnie na mnie działa. Jest to moje drugie albo trzecie opakowanie i na pewno kupię jeszcze kolejne.
Występuje także w innych wydaniach zapachowych, ale to podoba mi się tak bardzo, że nie jestem jeszcze gotowa na wypróbowanie nowych.

ZALETY:
+ wydajność
+ działanie nawilżające, wygładzające i natłuszczajace
+ cudowny zapach
+ opakowanie

WADY:
-dla niektórych może to być konsystencja

Skusicie się? :)

sobota, 14 stycznia 2012

Silikony, SLSy i inne paskudztwa

 Mimo, iż jestem chemikiem (sic!) nie zwracałam specjalnej uwagi na skład kosmetyków. Zazwyczaj po prostu czytałam deklaracje producenta odnośnie działania i sprawdzałam czy produkt ładnie pachnie. Jednakże po przeczytaniu posta BeatyWizaż (klik-klik), który zresztą gorąco polecam, zaczęłam się nad tym zastanawiać. 

W produktach kosmetycznych do ciała, twarzy i włosów możemy znaleźć takie substancje jak silikony, SLSy czy parabeny (oczywiście mnóstwo innych także, ale nie sposób napisać o wszystkim). BeatyWizaż pisze o wpływie silikonów na nasze włosy. Na początku pomyślałam, e tam, bujda. Ale postanowiłam porozmawiać na ten temat z koleżanką z pracy, która jest doktorem i starszym wykładowcą, a tematyka, którą wykłada to właśnie chemia kosmetyków. Pracuje w tym temacie od wielu lat i jest zapraszana przez liczne szkoły na wykłady. Uznałam ją za dobre źródło wiedzy. Potwierdziła informacje, które przeczytałam u BeatyWizaż.

Te produkty nie zawierają silikonów.

Silikony zawarte w kosmetykach do włosów zamykają łuski włosów, dzięki czemu włosy są gładkie, ale utrudniają dostęp do nich substancjom odżywczym. To samo dotyczy kremów i balsamów. Te, które mają silikony w składzie nadają gładkość naszej skórze, ale jeśli mają też np. panthenol, to nie ma on już szans zadziałać, bo nie będzie mógł wniknąć w skórę. 
Postanowiłam unikać tego typu związków na początek w produktach do pielęgnacji włosów. Zakupiłam szampon marki Joanna. Już po drugim myciu poczułam, że włosy bardziej się plączą i bez odżywki się nie obędzie. Ale aplikacja zwykłej ziołowej odżywki sprawiła, że włosy było łatwo ujarzmić i wyglądały też całkiem ładnie. Także myślę, że da się żyć bez silikonów i wyglądać całkiem dobrze. 
Dodam tylko, że wiele firm powoli wycofuje silikony, a zamiast nich stosuje woski.

Kolejnym z chemicznych dodatków są tak zwane SLSy. Są to związki chemiczne takie jak: sodium lauryl sulfate, sodium laureth sulfate. Dodawane są one do szamponów, żeli pod prysznic, past do zębów. Mają na celu spowodować pienieie się. Mają działanie odtłuszczające. Może to także powodować łatwiejsze przedostawanie się zanieczyszczeń i szkodliwych czynników do głębszych warstw skóry, jako że jest ona pozbawiona naturalnej otoczki. Jednakże jeżeli poza tymi substancjami produkt zawiera także te działające nawilżająco czy łagodząco, to myślę, że nie należy przesadzać. Uniknięcie obecności SLSów jest dużo trudniejsze i nie zawsze konieczne.

źródło: http://www.bestskincareproductsguide.com/

Do wielu kosmetyków dodawane są środki konserwujące, które mają na celu przedłużenie życia takiego produktu. Do środków tych zaliczamy także parabeny. Naukowcy nie wiedzą jeszcze dokładnie w jaki sposób oddziaływają one na nasz organizm, ale są podejrzewane m.in. o powodowanie rozwoju guzów piersi. Myślę, że warto ich unikać.

Jakich "bezpiecznych" kosmetyków używacie? Co waszym zdaniem jest warte uwagi?

piątek, 13 stycznia 2012

Piątkowy wieczór...

W piątkowy wieczór lubię sobie posiedzieć w internecie i poczytać o kosmetykach, książkach, makijażu. Zazwyczaj zaglądam na YouTube'a i wyszukuję fajnych pomysłów na make-up'y, które mogłabym wykorzystać w weekend. Uwielbiam się malować, ale.... nienawidzę demakijażu. Zwyczajnie nie jest to dla mnie przyjemne. Ostatnio testowałam różne techniki i jedna przypadła mi szczególnie do serca.


Jest to filmik Lisy Eldridge. Wypróbowałam metodę z podkładaniem cienkich wacików pod oczy i to się sprawdza. 
MOJE UWAGI: Warto porządne namoczyć wacik przykładany pod oczy - wtedy szybciej rozpuścimy tusz, a także korektor pod oczy. Należy do tego użyć w miarę dobrych wacików. Słabej jakości po rozdarciu utworzą nam mnóstwo kłaczków, które mogą się dostać do oczu i je podrażnić. 

Polecam również inne filmiki Lisy. Ma wiele ciekawych tutoriali i makijaży. I bardzo ciekawy akcent ;) Przyjemnie posłuchać.

A jak wy przeprowadzacie demakijaż? Może wytestuję inną, lepszą metodę?

Barcelona!!! :D

HURRA!!! Właśnie dostałam wspaniałą nowinę! Mój abstrakt na konferencję w Barcelonie został przyjęty :D

źródło: http://www.europtrodexi.eu/Index.html

Udało się. Cieszę się, bo to bardzo ważna dla mnie konferencja. No i pierwsza wizyta w Hiszpanii.

źródło: http://malcolmthompson.files.wordpress.com/
Spotkanie z międzynarodową nauką i przepięknym miastem . Już się nie mogę doczekać :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...